Aktualności

-

niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział trzeci.

  Mówi się, że sen przynosi spokój. Gdy trapią cię zmartwienia, to najlepiej usnąć. Aby oderwać się od rzeczywistości, po prostu zamknąć oczy.
Brednie, krzyczała w myślach Brittany. Sen przynosi wspomnienia, a z nimi ból. W takim razie, jak można mówić, że przynosi spokój?
Nie było nocy, by Brittany nie obudziła się, z płaczem. Każdy jej sen był o wypadku lub wydarzeniach sprzed. Z każdą kolejną nocą, sen zyskiwał na kolejnych szczegółach, na które wcześniej nie zwróciła uwagi - tu plama krwi, tam swąd palącego się ciała, gdzieś jeszcze skrawek ubrania. Niekończący się koszmar.
    Był to jeden z mroźniejszych, styczniowych poranków, gdy obudziła się nie tyle zalana łzami, co również z krzykiem. Tym razem, przyśniły jej się twarze ukochanych. Twarze, wykręcone w bólu, a zarazem zaskoczone, gdzieniegdzie bardziej lub mniej zwęglone. Britt wiedziała, że była to już jej wyobraźnia, która najwyraźniej, bardzo lubiła się nad nią znęcać, gdyż było to niemożliwe, by widziała twarze zmarłych. Nim na dobre zrozumiała co się stało, policja już się nią zajęła. Zmęczona nękającymi ją koszmarami, wstała z łóżka, nałożyła pierwsze lepsze ubrania i opuściła dom ciotki. Kurtkę zapięła pod szyję, kaptur założyła na głowę, a ręce schowała do kieszeni. Opuściła głowę w dół i ruszyła przed siebie, nie zważając na drogę i, czy w ogóle trafi z powrotem do domu. Nie liczyła czasu, nie obchodziło ją czy idzie pięć minut, czy godzinę, miała to gdzieś. Jedyne czego teraz pragnęła, to wymazanie wspomnień z wypadku. Miała już dość myśli przepełnionych obrazami jej rodziny. Tak bardzo chciała się ich pozbyć, ponieważ wiedziała, że już zawsze będą ją prześladować. Tylko jak tego dokonać?

  Gdybym urodził się człowiekiem, jaki bym był? Wiedziałbym czym jest szczęście, czy przyjaźń? Wiedziałbym, jak prowadzi się spokojne życie? Byłbym normalnym nastolatkiem, dla którego największym problemem jest w co się ubrać i kilka pryszczy na czole? Rasa ludzka jest jednak prymitywna, zakpił. Kpiący uśmiech nie schodził mu z twarzy, póki nie usłyszał za plecami szelestu. Odwrócił się napięcie, by po prawdzie niczego nie zobaczyć. Głupie omamy, czy może coś znacznie innego?

  Kiedy Brittany zaczęła odczuwać ból w nogach, zaczęła rozglądać się za jakimś miejscem do siedzenia. Zorientowała się wtedy, że od jakiegoś czasu jest w lesie, gdyż nigdzie nie mogła dojrzeć cienia cywilizacji. Las był gęsty i w pewnym sensie, mroczny i przerażający. Nad ziemią unosiła się mgła, przysłaniając ziemię pokrytą zgniłymi liśćmi. Nagle poczuła, że jest w nim o wiele zimniej niż na zewnątrz, dlatego zapragnęła też jak najprędzej się z niego wydostać, tylko którędy? Czy to panika właśnie opętała jej ciało? Czy jej się wydawało, czy coś na prawdę zmierzało w jej stronę, poprzez zarośla i krzaki? Ale nagle cały strach z niej uszedł. Gdyby teraz umarła, przestałyby ją nękać wspomnienia i możliwe, że ponownie spotkałaby się z rodziną, choć szczerze wątpiła, że jest coś po śmierci. Na dodatek nie musiałaby wracać do znienawidzonej ciotki. Gdyby teraz jakiś zboczeniec, seryjny morderca lub, po prostu zwykły pijaczyna ją zabił, rozwiązałby tym wszystkie jej problemy.
   Zamknęła oczy. Byleby tylko się pospieszył.

  Minęła minuta, dwie, może i siedem, ale nic się nie wydarzyło. Stała jak słup soli i czekała na śmierć, która wcale nie miała ochoty po nią przychodzić. Zrozumiawszy to, otworzyła oczy i zrozumiała, że jest skazana na Leatherhead na dłuższą chwilę. A dałaby wszystko, dosłownie wszystko, by je opuścić i nigdy nie wrócić.
 - Przecież mogę to zrobić - szepnęła. Bo cóż to za problem?   

   Śmierć jest najłatwiejszym rozwiązanie, ale bywa też, że jedynym. Gdyby jednak człowiek miał pojęcie, że śmierć, to początek innej, nowej śmierci, nigdy by tak nie uważał, prawda? 

 ***
Wiem, że rozdział krótki i znów późno, musicie mi wybaczyć. Wciąż jesteśmy na początku tej historii, ale obiecuję, że to prawie koniec dołujących rozdziałów. Długo się zastanawiałam nad publikacjami rozdziałów i stwierdziłam, że będzie przynajmniej raz na miesiąc. Wiem, że dość rzadko, ale na prawdę nie mam dużo czasu na pisanie, a nie chcę też robić jakiegoś dziadostwa. Więc jeśli rozdział nie będzie się pojawiać przez jakąś chwilę, to nie znaczy, że opuściłam bloga. Mam zamiar dokończyć tą historię.
Ah, jako iż ostatnio miewam pomysły na dołujące i szczęśliwe historie, to zapraszam Was na zakochane marzenia, gdzie niedługo zamieszczę prolog i rozdział pierwszy. 

Pozdrawiam. :)

1 komentarz:

  1. Sen... podobno lekarstwo na wszystko. Też się z tym nie zgadzam. Gdy jest naprawdę ciężko, po prostu nie można zasnąć.
    Biedna Brittany :( Musi być silna, choć to tak bardzo trudno. Cierpi na każde wspomnienie o bliskich, nie może wrócić do normalności po tamtych wydarzeniach. Ma wrażenie, że ten koszmar nigdy się nie skończy.
    Byłabym przerażona, gdybym tak samo jak ona, wędrowała w ciemnym lesie w środku nocy. Nic dziwnego, że zaczyna wyobrażać sobie różne rzeczy.
    Mam tylko nadzieję, że nic jej się nie stanie, że znajdzie siłę do dalszego życia. Nawet jeśli jest bardzo ciężko, warto iść dalej, by zobaczyć to, co dzieje się na końcu :)
    Ech xD Ja tam kocham dołujące rozdziały! :)
    Zapraszam do mnie [passato-futuro.blogspot.com]
    Przy okazji genialna piosenka *.*

    OdpowiedzUsuń